wtorek, 22 lipca 2014

Co ty wiesz o zabijaniu?



Co ja wiem o zabijaniu? Boguś...powiem krótko, nie pierdol! Rozumiem że za twoich czasów, przed setkami nowych modeli telefonów komórkowych, przed tysiącami nowych szczoteczek do zębów Colgate, przed milionami nowych restauracji McDonald's i przed miliardami nowych odcinków "M jak miłość", ogólnie, przed moją erą uchodziłeś za wzór do naśladowania dla aspirującej o miano "supa killa" lumperii ale zrozum ...to było dawno, bardzo, bardzo dawno temu. Jak widać garstka mądralińskich, razem z tobą obraziła się na ewolucję i postanowiła zawiesić się w czasie i przestrzeni ubiegłego wieku, twierdząc że wie już wszystko o zabijaniu. Nic bardziej mylnego przedstawicielu ery dużych fiatów, pisku opon na trawie, dziewięćdziesięciu kul w glocku 9mm i fryzury Dietera Bohlena. Domyślam się że miło było pląsać po parkiecie, nucąc do ucha Bożence "Jo ma ha, jo ma soł" ale świat poszedł naprzód, pojawiły się komputery, amfetamina, samoloty i papier toaletowy, jak mawiał Fred. Kończyły się czasy "Szetlandów", dżynsów z Turcji i białych skarpet okraszonych w mokasyny z frędzlami. Na miejsce pumexu trafiła gąbka i nadszedł czas by poznać zalety stosowania odświeżaczy powietrza. A gdy ja ubierałem dres z kreszu po ojcu, twoja moszna pokonała 3/4 drogi do podłogi i to bynajmniej nie od ciężaru twoich cojones. Dla twojej wiedzy, dokładnie w tym okresie, ober killer w umysłowym belwederze nadał mi tytuł profesora zabijania wcześniej zweryfikowany przez Centralną Komisję do Spraw Unicestwienia i Braku Intelektu. To o czymś świadczy, a mianowicie o tym że w sztuce zabijania jestem ekspertem u którego mógłby pobierać korepetycje sam Putin. Za chwilę cię oświecę dziedzicu mózgu ryby Mola Mola ale najpierw musisz poznać moje zasługi. 

Bo widzisz, jako dumny przedstawiciel gatunku homo-dresus, wyposażony jestem w Chińską maszynką do golenia głowy i w wybitnie pikujące rozumowanie. Dlatego przeprowadzając moje badania naukowe i działania praktyczne skupiałem się na zabijaniu innych i na tym polu, besztając w tej chwili wrodzoną skromność, odniosłem spektakularne sukcesy. Musisz wiedzieć że dzięki determinacji i ciężkiej pracy, 
przez lata moich działań dorobiłem się setek największych wrogów, tysięcy zabitych i co mam nadzieję wnioskujesz, posiadam ogromne doświadczenie. Moje przełomowe i śmiałe techniki bezpardonowego obrabiania dupy prowadzącego do Depresji Rowu Mariańskiego, jak również moje osobiste instrukcje bezpośredniej implikacji fałszywej idei "Umrę za obczyznę" były publikowane na łamach ponadczasowego już "Bydle nie człowiek". Jedenastokrotnie okupowałem pierwsze miejsce na prestiżowej liście "Skurwiel dekady". Stowarzyszenie Perfidnie Oszukanych i Pokrzywdzonych Naiwniaków od początku mojej błyskotliwej kariery aż do 2010 roku, corocznie, wręczało mi pozłacaną statuetkę "Osz to chuj!" Jakby tego było Panu mało, moje działania terenowe były szeroko omawiane na największych w kraju i za granicą, zlotach młodzieży wszechpolskiej która miała wątpliwą przyjemność trafić na mnie w komunikacji miejskiej gdy udzielałem płomiennej prelekcji na dopingu. Po długim, intensywnym i niesamowicie płodnym okresie odniosłem wrażenie że zrobiłem już wszystko co w mojej mocy na tym polu. Zrozumiałem że ukończyłem wieżę Babel zabijania, postanowiłem że nadszedł czas na młodszych, równie zdolnych. Jestem pewien że przy obecnej, dynamicznie rozwijającej się globalnej sytuacji politycznej, stale wydłużającej się liczbie gazów bojowych, potędze propagandowych mediów i duchowej kondycji ludzkości, młodzi adepci owej sztuki dołożą kilka, jak nie kilkanaście pięter nowej wiedzy rok rocznie. Stale pełen wiary i nadziei że wszystko będzie... DOBRZE! 

Ja musiałem ruszyć dalej, głęboka, bliżej nieokreślona potrzeba pchała mnie na nowe wody, w poszukiwaniu nieodkrytych dzikich i nieujarzmionych myśli. Dałem się ponieść wyobraźni z tym jakże mi bliskim, całkowitym brakiem zastanowienia. Na owoce intelektualnego wysiłku nie musiałem długo czekać, zaczęły spadać jak meteoryty, żłobiąc głębokie kratery w moim wykolejonym mózgu. Jeden był szczególny. Morasko, duży i ciężki. Musiał mnie jebnąć w sam środek lewej półkuli bo prawie całkowicie 
zapomniałem czym jest logika. Usłyszałem tylko tępy huk i osunąłem się na ziemię. I właśnie wtedy, po przebudzeniu, dotarła do mnie nagle, przełomowa myśl. Powiem krótko...obecnie twierdzę że najbardziej imponujące wyniki uzyskuję w zabijaniu samego siebie. I to właśnie tu upatruję swoją przyszłość. Na tym polu czuję pełną swobodę działania, nie jestem uzależniony od sytuacji, okoliczności, osobowości osoby przeznaczonej do likwidacji czy innych czynników zewnętrznych którymi muszę manipulować lub się do nich przyporządkować. Tu już nie obowiązują żadne reguły, nie ma żadnych zasad. Jedynym ekwipunkiem który postanowiłem zabrać ze sobą w nową podróż mojego życia to niepohamowana, niekontrolowana i niezbędna wyobraźnia. W ten sposób odnalazłem swoje nowe powołanie, odnalazłem sens istnienia, odnalazłem kurwa Eldorado!

No a co było dalej?! I w piździet...lipa! Zaledwie po kilku dniach zauważyłem że prekursorem nurtu nie jestem! Okazało się że specjalistów od uśmiercania siebie jest...pardon za wyrażenie, bardzo dużo.Tfu! Dość, rozmawiajmy po ludzku. Jest ich w chuj i jeszcze więcej! Postanowiłem się jednak nie załamywać i rzuciłem rękawice największym kozakom! Na początku przyglądałem się uważnie, klasyfikowałem, zapamiętywałem i wyciągałem wnioski. No i oczywiście pogłębiając wiedzę, ostro wziąłem się 
za część praktyczną. Szybko zauważyłem że są dwie główne grupy. Pierwsza to "Cieleśni". Ci głównie skupiają się na uśmiercaniu ciała. Robią to dodatkowo w mało wymyślny sposób i nazbyt często nie angażują w cały proces świadomość. Większość zabiegów robią instynktownie, dziedziczą je często po kimś, kopiują od kogoś lub ze środowiska w którym się uśmiercają. Co zatem oznacza że schematy zachowań des...tfu! pardon, pożądanych, są pochowane głęboko w podświadomości i taki ktoś często nawet nie zdaje sobie sprawy jak zajebiście mu idzie. Dlatego uważam że bez świadomego działania jest to tylko fuszerka, takie tam umiem wszystko i nic. Żadni specjaliści. Dużo bardziej zaintrygowała mnie druga grupa. Umysłowi - To byli prawdziwi wyjadacze, prawdziwe samobójcze maszyny. I nie zajmowali się bzdurami, oni walili w samo sedno, oni uśmiercali nie tylko ciała, oni uśmiercali swoje dusze. Poznałem zatem kierunek i chciałem tych wszystkich speców przegonić w drodze na szczyt, być pierwszym, być najwyżej. Tylko po to by móc wywołać lawinę która wchłonie i zabierze wszystkich tych cwaniaków ze sobą w drodze na sam dół. Ahh te stare przyzwyczajenia. Dlatego Boguś słuchaj teraz mnie uważnie.

Codziennie, o poranku, zwlekam udręczone dniem poprzednim ciało o godzinie która sprawia że mój umysł nie wyjdzie z odrętwienia do momentu aż wrócę do łóżka. Pełzam z mozołem do pomieszczenia które ma spełniać rolę kuchni. Zaczynam wtedy delikatnie, myśląc sobie: Jeszcze kurwa ciemno a ty się musisz przygotować na 12 godzin w fabryce komponentów do urządzeń z zaplanowaną nieprzydatnością. Idź i zrób sobie pierwszą kawę z 14 które dzisiaj jeszcze będą testować twoje serce i pomyśl gdzie ty byś był gdybyś wygrał na loterii jakieś 50 baniek? Wtedy odpalam Red&White-a, zalewam gęstym kawskiem omnadren i wizualizuję sobie te wszystkie luksusy, mercedesy, szampany, dziwki, złoto, kasyna. Robi się miło. - Czas wyprowadzić poranną kombinację lewy, prawy,lewy prawy - Gdy filtr Red&White-a przysmala i zabarwia mi skórę na brudno żółty kolor, ja wyduszam z niego ostatnią, gryzącą chmurę. Ta, powoli i bez litości odsłania rzeczywistość z całą jej brzydotą, szaro-burością ścian i brutalnością ucinając wizję przejażdżki odjebaną Impalą po Sunset Boulevard. -Lewy wszedł na łuk brwiowy otwierając go momentalnie- Myślę jakie mam szanse na trafienie szóstki i czy starczy mi na los. Usiłuję wcisnąć pozostałą połowę filtra do puszki po piwie. Niestety, nie wejdzie, wiem. Jest tak pełna kiepów że jeśli podejmę jeszcze jedna próbę to wybuchnie jak arbuz zrzucony z dziesiątego piętra na betonowy chodnik a wtedy jego flako kiepy rozbryzną się po całym pomieszczeniu. Tym razem nie ryzykuję, dogaszam parodię filtra o blat i ciskam skurwielem gdzieś w kąt. Omiatam wzrokiem otoczenie w poszukiwaniu portfela, otwieram i sprawdzam. Jest niecałe dziesięć złotych... - Prawy prosty przestrzelony choć miał wejść - Gdy chcę się uśmiechnąć perfidnie przypominam sobie że muszę kupić jeszcze szlugi i bilet autobusowy. - Ten już dochodzi celu, lewy sierp na wątrobę wszedł idealnie, krztuszę się pluję krwią z żółcią - Wtedy zaczynam błogo, bez pohamowania narzekać, na wszystko i na wszystkich, to podstawa jeśli chcesz się wykończyć w dobrym stylu. Włączam telewizję, szukam pierwszych lepszych wiadomości. Chłonę informacje o ofiarach, aferach, wojnach, kataklizmach, życiu gwiazd, remisach w ekstraklasie, o gradobiciu nad moim blokiem i nie mogę wyjść z podziwu. 
Ubieram się we wszystkie możliwe uprzedzenia, w cały gniew i zło świata, czasem zastanawiam się "co by było gdyby" ale szybko zwalczam w sobie chęć poszukiwania odpowiedzi. Uznaję że dziś nie warto zadawać pytań, może jutro, może po jutrze? Teraz wkładam dres. - Prawy doszedł do szczęki łamiąc ją w trzech miejscach...- Jestem gotowy. Czas wyjść, czas roboty, czas opierdalania podwładnych, czas zabijać wzrokiem, czas zabijać siebie coraz bardziej, w dodatku z pełną świadomością...

Dlatego Boguś! To ja się pytam teraz ciebie, co ty kurwa wiesz o zabijaniu?! Bo ja i inni mi podobni, zamieszkujący kanalizacje nowoczesnego świata, zabijamy siebie przez 24h, siedem dni w tygodniu od co najmniej dwóch tysięcy lat. Ty odgrywasz role a my działamy całkowicie na serio. I mimo iż świat się szybko zmienia a liczba głowic atomowych stale rośnie, nie widzę aby słupek rtęci pokazywał graniczną temperaturę, nie widzę globalnego ocieplenia. Wręcz odwrotnie, temperatura maleje, wszystko w nas 
się studzi i zaczyna kulić z chłodu. Ludzkie ciała matowieją, wzrok traci ostrość a siniejące usta zapowiadają powolny rozkład, a więc doskonale! Wszystko zgodnie z naszą wolą! Dlatego podkul z pokorą ogon Boguś i uciekaj gdzieś daleko, gdzieś w bezpieczne miejsce, jeśli takie jeszcze gdzieś jest...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz