sobota, 4 stycznia 2014

Nowy, wspaniały świat!


Pokój mam raczej mały, jak to w bloku. Niby miejsca niewiele ale ja zawsze znajdę skrawek wolnej przestrzeni żeby pierdolnąć gdzieś brudne skarpetki, skórkę po bananie, skąpstwo, rozrzutność, agresję, twórczość, talent, doświadczenia, wartości czy spoconą koszulkę. Walają się te wszystkie nielegalne myśli po podłodze, stosunek do władzy i dominacji, stosunek do narkotyków, życia, ogólne skrawki intelektu i te zwykłe, uniwersalne u nas przekonania. Każdy gdzieś ma w swoim bałaganie, szanuj starszych, pieniądze to nie wszystko, lej w pysk jeśli trzeba i wiele innych, wiecznie modnych i potrzebnych rzeczy do funkcjonowania w moim środowisku. Tyle tego u mnie i nic z tym nie robię specjalnie. Ledwo zmieściłem sztangę i hantle ale się udało, pozbyłem się regału z książkami i teraz mogę pracować nad klatą i bicepsem, prosteee!. Ściany mam w kolorze, no właśnie... Na jednej ścianie to mam same zajebiste plakaty. Blondynki, rude, brunetki. Ale najbardziej jestem dumny z czarnulek. Wyścieliłem nimi większą część ściany. Ah te pośladeczki, okrągłe i czarne jak opony od stara. Kiedy się tak napatrzę to serię trzaskam podwójnie. Druga ściana jest dla mnie wyjątkowa. Na tej ścianie wypisałem sobie maksymy którymi się w życiu kieruję. Nie zabrakło H. W. D. P, (I wiesz mi, mam w dupie przez jakie H) mam "No pain no Gain", "Co cię nie zabiję to cię wzmocni" też jest. Same zajebistości, podtrzymują
mnie na duchu gdy mam doła. Mam też miejsce na chillout, moje kojo. Rozkładana wersalka, ochrzciłem ją "Mariolka", ta dama zawsze na mnie czeka by mnie ululać do snu. Najpierw moja babcia na niej kimała, później starzy a od kilku lat jest w moim posiadaniu, spadek. Jedni odziedziczają fortuny, działki, domy lub firmy. Mi się została Mariolka z paleolitu czy jakiegoś tam poliestru, już sam nie wiem. Ważne że mięciusieńka i wygodna, moi goście sobie zachwalają, ja też. Jednym słowem mam tu wszystko czego dres, taki jak ja potrzebuje, jest wyro, jest ławeczka, jest wieża na kasetki i płyty. Jest też niewielki regał w którym i na którym trzymam swoje skarby i jest git. Moje królestwo, moja baza, tylko nieliczni mają wstęp.

I tak właśnie wczoraj, po robocie, relaksuję się jak zwykle. Głośniki leją dźwięk do moich uszu, dym z blanta unosi się leniwie pod sufit a moje ciało rozlewa się na Mariolce. Myślę sobie że ta chwila będzie trwała wiecznie, nigdy się nie skończy, zawsze tak już będzie, na pewno. Tak mi wieża gra, Eldo jej akompaniuję. W tej chwili te dwa światy się splatają, tańczą ze sobą leniwie i powolnie wirują przyjemnie, "najdłuższy chillout w mieście" zaraz się zacznie, poznaję od pierwszego taktu i daję się ponieść. Powieki stają się coraz cięższe i wiem że ulubiony moment nadchodzi, pozostało to co dres taki jak ja lubi najbardziej, odliczanie...trzy...dwa...iiiii

Jeb! Niech będzie pochwalony, Adaś! Do pokoju z hukiem wparował Kryszna! Poderwałem się jak trafiony obuchem i mało brakowało, Kryszna wyłapałby cepa na łeb. Zamachnąłem się z całej epy, w sumie odruchowo, taki mechanizm obronny. Jak ktoś cię w ten sposób budzi to albo pies albo bandyta, nie ma czasu na namysł, trzeba lać w pysk albo uciekać. Decyzję podjąłem podświadomie i jeb! świst przeszył powietrze a prawa ręka owinęła się wokół mnie jak gruby zimowy szal i pacnęła mnie w lewą łopatkę. Kryszna stał nieruchomo patrząc na mnie z politowaniem. Kurwa, źle oceniłem dystans, przestrzeliłem. Trudno, pomyślałem, usiadłem, przetarłem szybko oczy i warknąłem: Co do chuja! Kryszna pojebało cię!? Czillautowałem właśnie, czego?! Kryszna zaśmiał się i mówi: W sumie to niosę dobre wieści, jak zwykle Adaś. Nie było cię na olimpie i wpadłem zobaczyć co u ciebie. Rozejrzał się i rzekł: Jezuuu! Kiedy ogarniesz trochę ten burdel,co? Przecież tu się nie da żyć. Tymi śmierdzącymi skarpetami mógłbyś polować na mamuty człowieku. Kiedy pozbierasz te myśli? Tyle razy mówiłem, są nielegalne, chcesz mieć jeszcze więcej problemów? A te bzdury, o tam, pod kaloryferem, no, te, oko za oko, tam przy pustej paczce po fajkach. O proszę, a przy szafie, "śmierć frajerom". Wiem czego ci trzeba! Rozsiadł się obok mnie, Mariolka delikatnie jęknęła pod jego wątłym ciałkiem, jakby z ulgą i jednocześnie prześmiewczo że trafiło się takie
chuchro. Kryszna rozejrzał się po moim królestwie, wymamrotał litościwe "Ooo Bożeee" i powiedział: Adaś ty musisz coś z tym zrobić bracie. Spójrz tylko jak to wszystko wygląda. Smród, brud i ubóstwo! Trzeba się w końcu wziąć w garść i uporządkować ten twój kawałek podłogi. Jak długo zamierzasz jeszcze tak wegetować? Przecież tak nie można! Słuchaj, tak się składa że mogę ci z tym pomóc! Mam dla ciebie jedyny w swoim rodzaju ...odkurzacz! To jest to czego ci trzeba na początek. A z Bożą pomocą, wciągniesz cały ten syf zaledwie w kilka minut i zobaczysz jak twoje życie się nagle odmieni. Wyobrażasz to sobie? Lśniąca podłoga, czysty dywan, puste, czyste ściany, pachnąca Mariolka? Pokój będzie jak całkiem nowy! Ten wyjątkowy odkurzacz wciągnie wszystko co tam do tej pory nazbierałeś na tej podłodze, ścianach, regale, pod Mariolką, no...w sumie to prawie wszystko. Ma jeden mały defekt. Nie wciąga sprzeciwu... Dlatego jeśli chcesz korzystać z jego dobrodziejstw, musisz na własną rękę pozbyć się sprzeciwu. Wszystko tutaj zależy od ciebie. Bo widzisz, to wersja testowa, pracują jeszcze nad usunięciem tej małej usterki. Myśliciele są na dobrej drodze, za kilka lat może kilkanaście wypuszczą nowy, ulepszony model, to jeszcze pewnie potrwa. W ogóle ten to ja mam od ojca, dostał w prezencie jak jeszcze był księdzem. Mi już nie będzie potrzebny, ja mam już wysprzątane na amen. Kolej na ciebie Adaś! Wyobraź sobie, babcia byłaby dumna! Dostaniesz go ode mnie razem z książeczką obsługi, jest tam dziesięć zasad właściwego
korzystania. Żeby osiągnąć zamierzony cel musisz się KA TE GO RYCZ NIE do tych zasad dostosować. Jeśli jakąś czynność pominiesz, nie osiągniesz właściwego efektu, wręcz odwrotnie, tylko zrobisz większy, twoimi słowami, rozpiździel. Dlatego nalegam, stusój się do instrukcji! To jak? A w sumie co ja się pytam, bierzesz! Zaraz po niego skoczę.

Ej, zaraz, Kryszna, moment... Nie potrzebny mi twój odkurzacz, jasne?!

Co!? Zwariowałeś!? Dostałem darmo, daję darmo, a ty nie chcesz? Przecież to jedyny sposób żeby ten bałagan wyglądał "jak należy" a ty odrzucasz pomoc? Oburzył się Kryszna

No nie, nie chce pomocy, westchnąłem leniwie. Podaj mi zapalniczkę, jest gdzieś pod twoją dupą, odburknąłem.

Kryszna ze zdziwionymi ślipkami wpatrywał się we mnie, macając jedną ręką Mariolkę nieprzyzwoicie. Wciskając swoją chudą rączkę między oparcie a siedzisko w poszukiwaniu zapalniczki gdy otworzyły się drzwi i wpadł Barry. Siemano ziomale! Ten chociaż przywitał się jak należy, pomyślałem. Rozejrzał się dookoła i wymamrotał gromkie: JA PIER DO LE, ale teraz to dałeś Adaś! Trzeba zadzwonić do tych z Discovery Chanel, znajdą tu coś przełomowego z dziedziny życia mikroorganizmów, owadów a może nawet małych ssaków, kuuurwa mać! Widzę że tych specjalistów od stanu umysłu też można wydzwonić. I to tych na miarę Freuda, Junga czy Zimbardo. Poczekaj, uniósł nogę powoli, wybadał wzrokiem kawałek wolnej przestrzeni i zrobił krok w naszą stronę. Wyglądał jakby próbował przejść przez metrowy płot pod napięciem. Powoli i ostrożnie żeby nie przypiec sobie jaj voltami. Wszystko jakby w spowolnionym tempie, albo ja jeszcze się dobrze nie ocknąłem, nie wiem. Dlatego uprzejmie pytam: Co ty do ch... Chwila! przerwał. Spojrzał na mnie, mrugnął okiem i wykrztusił: Wiem co poczuł Armstrong na księżycu chłopakuuu! Drugi krok to już szybki sus i już był obok mnie. No no Adaś, z uśmiechem powiedział patrząc na mnie. Jak tu byłem w zeszłym tygodniu to roztocza rapowały piosenki Górala, jak tak dalej pójdzie to za tydzień możesz uczyć je gotować. Nie zrozumiałem sarkazmu, więc pytam. Co ty pierdolisz? No nie ważne, powiedział Barry. Adaś powiedz, znamy się od piaskownicy, chyba już pora trochę ogarnąć, nie uważasz? Ledwo dotarłem od drzwi na wersalkę, tyle tego syfu. Wiesz czego ci trzeba? Słuchaj! Tobie trzeba zajebiście pracowitej i zajebiście naiwnej, dupy. Takiej co silnie wierzy w zmianę takiego typa jak ty. Matka Niemka w wersji SS, z IQ poniżej sześćdziesięciu, która poświęci swoje marne życie dla takiego gościa jak ty bez chwili zastanowienia! Zwolenniczka ideologi- Ordnung muss sein! Taka zrobi tu porządek i zajmie się tobą "jak należy". I tu najlepsza wiadomość, tak się składa że moją kuzynkę z Kołbaskowa ciągnie do Warszawy ale nie ma się gdzie zatrzymać. Wiesz jak jest u mnie, odpada. Ale u ciebie, idealny układ. Ona, blondyna, nieco duża ale wygląda jak kobieta, robotna jak wół, może po robocie nawet z tobą serię na ławeczce trzaśnie i... ma zaklepaną robotę w rzeźni na Pradze! Jak będziesz grzeczny to i na piwko ci odpali!  Mówię ci, bierz nie pytaj Adaś. To twoja wielka szansa na inne, nowe, lepsze życie.

Właśnie w tej chwili wdychałem głęboko powietrze by móc się odnieść do pomysłu Barry-ego ale drzwi otworzył Krzysiu Vanderlei i rzucił twarde: Siemano! Wszyscy wlepiliśmy w niego wzrok. Krzysiu stanął w drzwiach w lekkim rozkroku, wyprostowany wyglądał jak betonowy posąg Achillesa w pobłyskującym czarnym fleku, przetartych sztanach i adidasach. Jak zwykle wyglądał kurewsko groźnie, mój żołnierz, jest wielki choć głową sięga do klamki, dziwne, nie? Spojrzał na nas, omiótł wzrokiem pokój i rzekł: Kurwa Adaś, u ciebie to jest zajebiście, brakuje tylko worka bokserskiego.

Musiałem coś powiedzieć w tym momencie. I powiedziałem to co każdy samodzielnie myślący dres powiedziałby w takiej sytuacji. No Panowie, wyjazd kurwa, ale już!!!

 
PS.
Tylu dzisiaj projektantów wnętrz ludzkich, inżynierów życia, akwizytorów, przedstawicieli, odkurzaczy i płynów czyszczących korę mózgową. Specjalistów od PR, przywódców, kierowników i proroko-architektów z gotowym planem zagospodarowania czasu moich dni ostatecznych. W świecie ram, trendów, prawa i porządku, nie łatwo jest dziś utrzymać "pierdolnik" na swoim terytorium i czerpać z własnych zasobów naturalnych. Ja, dres, by nie stać się dziełem sztuki współczesnej, przesiaduję na olimpie. Pije, palę, wącham, słucham, patrzę i dotykam mojego świata, mając wkoło ideowców i arcyhipokrytów zmieniających świat i ludzi, nie siebie samych. Do tego trzeba odwagi, determinacji i chęci, no a po co sobie tym dupę zawracać? Ale do nich jeszcze wrócę w przyszłości. By móc pierdolnąć na glebę i rozłożyć temat na łopatki, muszę najpierw okuć stopy w odpowiednio ciężkie buty. Niech sterydy będą z wami! Wojna!