niedziela, 29 czerwca 2014

AutoBus, ostatnia krew...



Wtedy z telefonu wydobył się dźwięk...

A w sumie to były dwa dźwięki. Jeden to chyba stopa perkusji dziko napierdalająca w tempie 180bpm a drugi dźwięk to już była cała sekwencja jednego dźwięku która prawdopodobnie miała służyć za melodię do jebnięcia. Gwizdek! Myślę że to ten sam w który dmuchała Kate Winslet, tonąc w scenie finałowej Titanica, brzmiał tak samo. Jedyna różnica polegała na tym że ktoś te trzy dmuchnięcia z zamarzniętego płuca zapętlił i przyspieszył w zderzaczu hadronów. Efekt końcowy, to cyfrowy zapis łupaniny którą można otwierać kokosy i wiercić dziury w młodym mózgu. Dźwięk wystrzelił z urządzenia prosto w moją twarz, była to brutalna egzekucja. Fala akustyczna która dotarła do lewego ucha w mikrosekundę spięła i sparaliżowała mi połowę facjaty która przybrała udarowy grymas. Powieka opadła jak gilotyna w pułapce na szczury i wycisnęła z oka wielką, krystaliczną łzę. Wystartowała błyskawicznie w dół policzka niczym spłoszone zwierze łowne na dźwięk wystrzału z dubeltówki, w szaleńczym amoku piszcząc "Uciekać, spierdaalać! Byle jak najszybciej wykonać na sobie harakiri i rozbić się gdziekolwiek na tysiące mikroskopijnych części, by nastała cisza, cisza wieczna. Jej się to udało ale ja nie mogłem sobie na taki luksus pozwolić, byłem wmurowany w otoczenie. Rozglądałem się przerażony i zdziwiony. Bo przecież gwizdkołupanina też musiała dotrzeć do innych towarzyszy podróży ale nikt nie zareagował, nikt nie szepnął nawet, nie szturchnął, nie posłał spojrzenia z komunikatem "Kurwa, zabiję!" No nic! Jakby zupełnie nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji. Ten po pijaku zmajstrowany gimbus, którego matka z histerycznym płaczem, z rozrywającym bólem, i słusznie, wydała na świat pod koniec lat 90 miał w dłoni kurwa broń akustyczną i w każdej chwili mógł wcisnąć klawisz głośniej. Wiedziałem że muszę wykazać się odwagą, chłodnym rozumem i bezwzględnym poświęceniem. Sytuacja była patowa, swobodnie mogłem poruszyć jedynie paluchem w za dużym adidasie dlatego o duszeniu gołymi rękami, jebnięciu z grzywy czy innych technikach perswazji bezpośredniej nie było tutaj mowy. Mała bestia z udarowym pilikiem mp3 była na końcu autobusu, nie miałem szans się tam dostać. Dlatego jedynym wyjściem w tej chwili było rozwiązanie dyplomatyczne. A zatem rzekłem

- Ty mały kutasie, wyłącz to kurwa! Ale już!

Gimbus natychmiast przeskanował otoczenie kręcąc głowiną i usiłując namierzyć z których ust wydobyła się prośba. Zatrzymał się na wykrzywionym czerwonym pysku co oznaczało że mnie dostrzegł. Zmarszczył ślipka fałszywie. Badawczo, kantem oka zlustrował otoczenie. Spojrzałem mu głęboko w oczy i wtedy dotarło do mnie! Kropla potu rozpoczęła wędrówkę w dół po moich plecach. Ta się nie spieszyła, sunęła powolnie slalomem między kręgami jak ślimak, zostawiając za sobą klejący ślad. Wywołała nieprzyjemny, zimny dreszcz, po czym niewzruszona wsiąknęła się w gumę od gaci. Zrozumiałem że zabrałem się do bomby od dupy strony i właśnie przeciąłem nie ten kabel. Mechanizm zegarowy zaczął przyspieszać a moje szanse rozbrojenia malały z każdą sekundą. Okazało się że akurat ten gimbus był z tych co potrafią zawiązać buta samodzielnie i właśnie skumał że nikt inny oprócz mnie nie jest dla niego zagrożeniem. Że też musiał mi się trafić kurwa jeden z dziesięciu! Wiedział że ma przewagę, nie mogłem się przecisnąć i go skapiszonować. A więc posiadał też coś na kształt logicznego myślenia i potrafił ocenić ryzyko. A więc kurwa jeden na sto! Gimbus nie odrywając wzroku, przygryzł wargę, skierował swój brudny palec na boczny przycisk i pogłośnił jebaninę o jeden stopień...zawyłem, uderzony gumowym kablem dźwięku. Jeden do zera. Musiałem zmienić taktykę, zostały dwa kable. Jeśli teraz popełnię błąd to jak to wszystko pierdolnie...Musiałem wykazać się niebywałym sprytem i pewną rę.. yyy.. językiem. Musiałem mieć ludzi po swojej stronie, musiałem przemówić do ludu.

Ludzie! Ludzie! Czy wy już Boga w swoich sercach nie macie! Czy ten barbarzyński i bezpardonowy zamach na sztukę która jest fundamentem największych dokonań ludzkości nie zasługuje na waszą pogardę i gniew? Czy już zapomnieliście o przodkach swych, przelewających krew na polach wielkich bitew, walczących dzielnie o wolność przyszłych pokoleń przy dźwiękach potężnych bębnów? Czy już zapomnieliście o niebiańskich harfach, melodiach dzieciństwa tulących was do snu? Zapomnieliście o disco relax na polsacie? Zapomnieliście, widzę wasze spuszczone głowy Judasze, wstyd wypełniający wasze członki... zapomnieliście o muzyce towarzysze, zapomnieliście. Dlatego pozostajecie obojętni na czyn gimbusa który zasługuje na chłostę strunami kontrabasu. Apollo jednak litościwy a jam że jego posłańcem, mówię do was, opamiętajcie się! I zejdzie z drogi Conchity Wurst, wróćcie do korzeni bo inaczej biada wam bracia i siostry. Zostaniecie straceni, wrzucą was w mainstream rozpalony, a tam będzie już tylko radio Eska, płacz i zgrzytanie zębów. Dlatego na mocy mi danej przez rozgłośnie radiową, ku opamiętaniu przypomnę wam czym muzyka jest.

Dziś moi drodzy tak jak ja przed laty, spójrzcie w studnie przeszłości... Od tysięcy lat, wszystkim cywilizacjom, kulturom i religiom, wielkim wojnom i rewolucjom, najwybitniejszym ludziom na świecie zawsze towarzyszyła... nie, nie kupa, muzyka! Muzyka pozwalała zmieniać bieg historii, zagrzewała nas do walki, doprowadzała do spektakularnych pojednań, inspirowała do działania, skłaniała do refleksji i przyczyniła się do wzrostu sprzedaży alkoholu. Pozwala nam wyrażać siebie, mówi o naszych pragnieniach, marzeniach, smutkach, mówi o nas dziś i mówi o nas jutro. Wpływa na nasz nastrój, potrafi nas rozbawić, pocieszyć, zasmucić. Bogurodzica wydzierana z gardeł Polskich wojaków do dziś doskonale urzyźnia glebę Grundwaldu krzyżackimi gnatami. Piosenki Barrego White zwalczyły nie jeden niż demograficzny a Piasek...nie Piasek nie...ten nic nie zrobił. Ale ważne jest by pamiętać o innych wielkich artystach, twórcach nastrojów, mistrzów muzycznego rzemiosła. Przykładów z przeszłości można mnożyć, na każdego Chińczyka mamy co najmniej po dwa szlagiery z każdego gatunku który rodzaj ludzki wymyślił i sklasyfikował. A dzisiaj co? Co dzisiaj się stało z muzyką? Włączasz na przykład telewizję a tam co? Gwiazdy setek różnych talent show-ów wymiotują tekstami w stylu "Poczytaj mi mamo" ozdabiając ryło miną medytującego Dalajlamy. Niby że to takie głębokie, metafizyczne doznanie, dodaje juror który wie tyle o muzyce co Beduin o systemie nawigacji satelitarnej. I jara się on i jara się publika, ślina ścieka po pyskach i wtedy kropką nad i jest kultowa już sentencja brzmiąca "nowa jakość"... A ja myślę że jakość tego, jak modnie teraz mawiać "wykonu" to jakość reklamówki z tesco. W sumie nawet schemat odbioru przez ludzi ten sam. Bierzesz, jedną, drugą, trzecią do domu, nie zastanawiając się zbytnio jak ma to wpływ na środowisko, w tym przypadku też na ciebie, taki poziom świadomości moi drodzy! Taka sytuacja – mawiał mój ziomek. A po przytachaniu tego rwiącego się gówna na chatę, po kilku minutach wypierdalasz to do kosza. Głębokie, nie? Głębokie to to może i jest, bo głębia kojarzy mi się z dnem. Te same bliźniacze dźwięki, refreny, jebane gwizdki, dyskoteki. A radio? Większość stacji zalewa masy importowanym ścierwem, tym zachodnim, tym najbardziej śmierdzącym. W modzie teraz kolaboracje przodków zbieraczy bawełny, tych już dzisiaj mieszkających w malowniczych rejonach Beverly Hills z klonami Grodzkiego. Drą ryja o gettach, strzelaninach i wszystkich tych przerażających rzeczach do których na owych przedmieściach dochodzi, prawda? Obwieszone tombakiem autorytety dla dzieci z zespołem wyjałowionego mózgu wskazują jedyny słuszny kierunek rozwoju muzyki. Tombakowe myśli, dokładnie przeanalizowane przez zespoły specjalistów dostarczą słuchaczowi niezbędnych rad, jak zostać ober-ofermą. Jakby tego było mało, mamy jeszcze coverowców. Tych co to usiłują odpalić petardę drugi raz, po kilkunastu latach od sylwestra w którym została wystrzelona. Oczywiste jest że nawet jeśli ją podpalisz ponownie jakąś kurwa neo, nano, techno nowoczesną zapalniczką, fajerwerków z tego nie będzie. Cierpimy dziś na ospę coverowców, która swędzi i szpeci nasze uszy i dusze. Dzisiaj tych których jeszcze kilka lat temu wypierdalali na bruk z barów karaoke wielu nazywa muzykami,śpiewakami. Jak można tak, się pytam!? Musimy z tym skończyć dlatego dziś macie szanse na zmianę kierunku biegu dzisiejszego świata moi ludzie! Dzisiaj możecie stać się nieśmiertelni, możecie zostać bohaterami historii, rewolucjonistami o których pamięć będzie trwać wiecznie. Niech wasz heroizm, odwaga i szlachetność będzie fundamentem dla przyszłych pokoleń! Dlatego bracia i siostry pora zadać decydujący cios! Skierujcie swój gniew na ostatnie drzwi, tam skąd dochodzi hymn Antychrysta świata muzyki i zróbcie co trzeba!

Zamknąłem oczy i zamieniłem się w spartanina. krzycząc.

- Jeśli nie Leonidasem to niech dzisiaj będę waszym Ryśkiem Peją z koncertu w Zielonej Górze, wiecie co robić! Wiecie co rooooobiiiić!!! Koniec z popem, koniec z Kombi, koniec, koniec, koniec!

Koniec trasy! Panie! Coś Pan kurwa oszalał?! Wysiadaj Pan...


Kierowca wkurwiony wlepiaj we mnie swój wzrok a ja nagle stałem w pustym autobusie, nie było nikogo, nie było gimbusa i jego jebaniny...Jestem sam...? Jak Maleńczuk, jestem sam...